sobota, 25 października 2014

Poczuć się seksownie?!

Przez wiele lat nie należałam do przebojowych dziewcząt. W szkole podstawowej i gimnazjum była prześladowana. Mankamenty mojej urody były wytykane i wyśmiewane. Przez wiele lat o swoim wyglądzie nie myślałam pozytywnie. Patrząc w lustro nie widziałam ładnej dziewczyny. Zmiany przychodziły stopniowo i trwają do dziś.
Pierwszym etapem była szkoła średnia, gdzie już potrafiłam ukryć to co było niedoskonałe. 
Z zazdrością patrzyłam na umalowane dziewczyny w obcisłych sweterkach. Moimi zakupami zarządzała mama. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. Może moje stroje nie należały do najmodniejszych, ale pasowały do mojego wieku.
W tamtym okresie jak opętana marzyłam o wielkiej miłości, która nie chciała nadejść, a jak już przyszła to została odrzucona. To w liceum nauczyłam się czym może być przyjaźń. Dowiedziałam się, że wygląd nie świadczy o człowieku. Poznałam ludzi, którzy nauczyli mnie tolerancji. Choć sama doświadczyłam prześladowania to zdarzało się, ze przyjmowałam rolę prześladowcy.
W ostatniej klasie po raz pierwszy nałożyłam makijaż. Zazwyczaj stanowiły go pojedyncze kreski na powiekach, ale czułam się dojrzała. Własne dochody pozwoliły mi ulepszyć garderobę jeszcze przed rozpoczęciem studiów.
Wciąż przebywałam w zamkniętym świecie: podmiejskie miasteczko, ograniczający związek, małe i nudne środowisko. Lubiłam siebie, ale wciąż gdy patrzyłam w lustro nie widziałam ładnej dziewczyny. Mogłabym obwiniać chłopaka, któremu poświęciłam dwa lata z życia. Nie będę tego robić, gdyż to nie on sprawiał, że czułam niedosyt. To była moja wina. Dostrzegałam wiele szans i możliwości, a zarazem odpychałam je  jeszcze bardziej zamykając się w sobie. W końcu rozstaliśmy się, a ja stałam się gwiazdą trzeciego roku studiów.
Poczułam, że mogę wszystko. Znalazłam wspaniałą pracę w sklepie odzieżowym, gdzie poznałam niezwykłe osoby. To doświadczenie zostanie ze mną na wiele lat. Moja garderoba przeszła przemianę. Zaczęłam nosić buty na obcasie i obcisłe ubrania. Nie wyglądałam wyzywająco, ale atrakcyjnie-według męskiego oka. Inspirowała mnie koleżanką, która w tym stylu wyglądała olśniewająco. Do dziś tak jest. Mijały kolejne semestry, a ja zaczęłam rozkwitać. Zaczęłam dostrzegać, że to nie jestem ja. Pomimo tego uczucia bardzo chciałam wyglądać seksownie.
Największa zmiana nastąpiła, gdy poznałam J. Długo mu się przyglądałam, gdyż nie mogłam uwierzyć, że są tacy mężczyźni. Wyzwolił we mnie to co najlepsze i pozwolił być sobą. Przy nim mogłam płakać, śmiać się i tarzać po podłodze. Ewoluowałam z dziewczyny do kobiety, która jest pewna siebie.
Odrzuciłam poprzedni styl czego wymagała moja nowa praca. W sportowym stylu czułam się doskonale. Wiem, że nie muszę zakładać szpilek by mężczyzna zwrócił na mnie uwagę. Po prostu należy dbać o siebie i swoje ciało. Tona makijażu zakryje wypryski i inne niedoskonałości. Obcisłe ubranie podkreśli biust i nogi.
Zapytałam siebie: czy warto się maskować? Zaczęłam rezygnować z mocnego makijażu na co dzień i używać maksymalnie dwóch, trzech kosmetyków, pracować nad własnym ciałem, które stało się bardziej fit. Zastanawiałam się nad tym co jem i piję. Zrezygnowałam z małych przyjemności na rzecz tej jednej: zadowolenia z siebie. Jeszcze długa droga przede mną, ale cera się poprawiła, ciało stało się jędrniejsze. Przyjęłam nową zasadę w dbaniu o siebie:  Podkreślam to co jest naturalnie piękne.
Ciemne włosy na jasnej cerze to przekleństwo, ale burza lśniących włosów na głowie to błogosławieństwo. Pewnych rzeczy nigdy nie zmienię bo dostałam je w genach, a po latach wydają mi się błahymi problemami.

Czy czuję się seksowna? Bardzo. Szczególnie kiedy nie mam makijażu, ani ubrania.


niedziela, 31 sierpnia 2014

Dobra niedziela na dobre zakończenie wakacji…

Dziś mamy ostatni dzień wakacji. Choć od kilku lat nie jest to dla mnie najsmutniejszy dzień w roku to jednak marzę o wydłużeniu tego wakacyjnego czasu. To lato było dla nas wyjątkowo łaskawe i pełne słońca. Być może i jesień przyniesie więcej promieni niż kropli deszczu. W związku z zakończeniem wakacji postanowiłam spełnić swoje marzenie i założyć bloga. Często o tym rozmyślałam i w końcu dotarło do mnie, że lepiej działać. Niech to zakończenie stanie się nowym początkiem.
Kilka miesięcy temu w moim życiu zaszły wielkie zmiany.  Ludzie mawiają, że w życiu musi się coś wydarzyć by otworzyć nam oczy.  Takie sytuacje mogą mieć dwojakie skutki: pobudzić nas do działania lub zwyczajnie zniechęcić do jakichkolwiek czynów.

Zapragnęłam zmian. Moje ciało było ociężałe i przemęczone. Zdecydowałam się zmienić styl życia i otworzyć się na nowe możliwości. Przeanalizowałam nad czym najczęściej myślę i przyjęłam pewne zasady:

1. Kochać i cenić miłość.

Miłość jest tak niezwykłym uczuciem, że próby klasyfikacji zakończyłyby się stworzeniem  nowego słownika… Cieszę się każdą chwila z mężem, rodziną i przyjaciółmi. Postanowiłam nie przejmować się rzeczami, na które nie mam wpływu i dawać innym więcej niż oczekują.

2. Pracować

Moja praca nad sobą rozpoczęła się od zmiany diety i ćwiczeń. Dopiero z czasem zrozumiałam, że rzeczy materialne nie są dla mnie tak istotne jak zadowolenie i duma z własnych osiągnięć.
Moja praca zawodowa to według wielu ogromne wyzwanie, a dla mnie droga  życiowa. Każdego dnia  myślę nad tym co mogę robić lepiej i co wykonałam dobrze.

3. Odpoczywać

Odpoczynek stanowią dla mnie: dbanie o urodę, dom, słuchanie muzyki, tańczenie, ćwiczenie, czytanie książek, gotowanie, oglądanie telewizji, chodzenie do kina, robienie zakupów… Wszystko co nie związane jest z pracą.

O tym będzie mój blog. O tym co dotyczy każdego człowieka. Nie mam przepisu na dobre życie, ale zdradzę kilka swoich sekretów które powodują, że zbliżam się do samospełnienia.



Lisi