niedziela, 8 lutego 2015

Kim jest ta dziewczyna?
Czyli czego nauczyłam się od Paryżanek.


Paryż, miasto miłości i namiętności. Stolica europejskiej i światowej mody. Miasto łączące luksus z prostotą.

źródło: internet

Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu. W moje ręce wpadło czasopismo z artykułem o pewnej paryżance, Caroline De Maigret. Nie istotne było jej imię czy nazwisko. Patrząc na zdjęcie tej kobiety, pomyślałam: „Chciałabym być taka jak ona”. Na kolejnej stronie umieszczono odnośnik do książki, którą niedawno wydała: „Bądź Paryżanką, gdziekolwiek jesteś”.


 „To książka dla mnie!” Przy najbliższej okazji powiększyłam swoją bibliotekę o nową pozycję. Z zapałem czytałam i uczyłam się jak być paryżanką. Oczywiście tytuł stanowi pewną przenośnię. Jest to zaproszenie do poznania innego stylu życia. W świecie bohaterki, którą jest paryżanka balansujemy pomiędzy współczesnością, a romantyzmem. Autorki pokazały mi kobietę piękną wewnątrz i na zewnątrz.
Powracając do pewnych rozdziałów książki przyszło mi do głowy kilka porównań pomiędzy Warszawianką i Paryżanką. Wszystkie stanowią moją własną obserwację i mogą być niezgodne z innymi.

1. Cera
Paryżanki dążą do cery idealnej. Pozbawionej trądziku, zapchanych porów, przebarwień. Tak gładkiej, by do makijażu wystarczał krem bb lub odrobina korektora. Makijaż to podkreślone tuszem oczy i elegancka, czerwona szminka. Podstawą makijażu jest ładna cera!
Patrząc na młode i dojrzałe warszawianki widzę, że cera jest po to by nałożyć na nią tonę podkładu. Długo nie wierzyłam, że podkład niszczy cerę, ale doświadczyłam tego na własnej twarzy. Skóra była przesuszona i pełna niedoskonałości. Dobra dieta oraz pożegnanie z podkładem pozwoliły mi poprawić kondycje mojej cery. Z przykrością patrzę na kobiety wymazane pudrem, podkładem czy fluidem, na których kurtkach widać odcień jaki został użyty. Przykrycie problemu nie zniweluje go. To jak nałożenie maski, która wciska do wewnątrz to co powinno opuścić nasz organizm.

2. Style
Paryżanka błyszczy swoim ubiorem. Strojem, który odzwierciedla ją samą. Obnaża siebie poprzez ubranie. Warszawianka nosi markowe ubrania, których metki wskazują na ilość wydanych pieniędzy.
Jest wśród nas wiele kobiet, których styl jest świetny, ale tak mało naturalny. Polce nie brakuje inspiracji, czasu, pieniędzy jej się po prostu nie chce. Wiele Warszawianek wciąż manewruje pomiędzy stylem stadionowym, a wysokimi markami, które w zmieszaniu dają nam kilka tysięcy takich samych dziewcząt.





3. Jedzenie
Paryżanki też lubią fastfoody, ale pamiętają o umiarze. Ich dieta to śródziemnomorskie przysmaki: ryby, warzywa i owoce. Myślę, że coraz więcej kobiet zaczyna racjonalnie się odżywiać. W każdej kuchni są potrawy wysoko i nisko kaloryczne. Warto czasem zgrzeszyć i rozkoszować się dobrym winem.

4. Miłość
W książce spotkałam się z ciekawymi historiami i spojrzeniem na miłość. Paryżanki są kobietami niezależnymi, a ich związki oparte są na stosunkach partnerskich. Decydowanie o sobie to podstawa naszej wolności. Nawet będąc w związku małżeńskim decydujemy jak ułoży się nasze życie. Rodzimy dzieci w świadomości, że potrzebują one naszej troski i opieki. Decydujemy się na urlopy, żłobki, opiekunki. Podejmujemy decyzję co chcemy robić. Możemy być leniwymi matkami, które rozmawiają tylko o pieluchach i użalają się nad sobą. Możemy być kobietami, które z macierzyństwa czerpią radość i siłę do kolejnych wyzwań niesionych przez życie.
Podejmowanie wspólnych decyzji i mówienie o swoich uczuciach pozwala partnerom pozostać sobą.

5. Przyjaźń
W kilku słowach: Lepiej mieć jedną przyjaciółkę niż sto byle jakich.
Wszystkie mądre kobiety, niezależnie skąd pochodzą, zgodzą się z wyżej wymienioną tezą.

Książkę polecam kobietom, które szukają siebie. Ja znalazłam w niej wiele podobieństw i przeciwieństw. Zdefiniowałam siebie na nowo.
Książka zainspirowała mnie do wielu zmian.

Pierwszą była zmiana fryzury. W końcu chciałam wyglądać kobieco, dlatego skróciłam włosy do ramion. Ta zmiana dodała mi pewności siebie. Postanowiłam ruszyć dalej i zapisać się na kurs prawa jazdy. Taka niezależność jest mi bardzo potrzebna. I w końcu postanowiłam podszkolić język angielski, by rozwijać się zawodowo. Ta ilość spraw mnie nie przytłoczyła. Czuję, że robię coś dla siebie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz