wtorek, 23 czerwca 2015

Przepis na sukces – dlaczego Ewa Chodakowska zainspirowała mnie do podjęcia wyzwania?

Kiedy byłam na studiach, koleżanki wspominały mi o trenerce, która ma świetne ćwiczenia. Wtedy nazwisko Chodakowskiej nie było tak powszechnie rozpoznawane. Automatycznie odrzuciłam myśl o szczupłej sylwetce. „A kiedy tu ćwiczyć...A po co to robić... Przecież jem jak wszyscy...” Takie myśli skutecznie uniemożliwiały mi podjęcie jakichkolwiek działań, by choć trochę poprawić swoją kondycje. Ważniejszy był dla mnie chłopak, który niestety okazał się draniem. Lenistwo wybrało za mnie. Kupując nowe ubrania w sklepach, wybierałam te szersze na dole. Śmiałam się do przyjaciółki, że mam takie ciało i tego nie zmienię. Oponka długo mi nie przeszkadzała, bo skutecznie ją zasłaniałam.


Czy byłam otyła?
Do otyłości było mi jeszcze daleko. Przy wzroście 165 ważyłam 65 kilogramów. Wskaźnik BMI mieścił się w normie. Rozmiar od zawsze 38. Raz pasował lepiej, a raz zdecydowanie gorzej. We wczesnym okresie studiów zażywałam środki hormonalne, które miały wyrównać moje cykle. „To hormony. Może Pani nie mieć dzieci. Pani jajniki mają budowę policystyczną.” W strachu brałam każdą zalecaną tabletkę. Mijały tygodnie, a ja nie czułam się sobą. Byłam apatyczna, nieszczęśliwa, rzadko się uśmiechałam i byłam złośliwcem. Rozstanie z chłopakiem ułatwiło mi podjęcie ważnej decyzji o zmianie lekarza i odstawieniu tabletek. Oczywiście dokładnie się obserwowałam.
Kolejną zmianą była przeprowadzka z rodzinnego domu. I choć nie mieszkałam zupełnie sama, to wreszcie mogłam decydować o tym, co znajdzie się w mojej lodówce. Wzbogaciłam swoją dietę o warzywa i owoce. Niestety wciąż na moim talerzu gościły mocno przetworzone produkty. Często jadałam serek Fantazja i chrupałam płatki Fitness. Zaczęłam więcej się ruszać. Tańczyłam, ćwiczyłam zumbę i biegałam. Mimo prób i walki nie widziałam wielkich efektów. Marzyłam, by zmienić rozmiar ciuchów na 36...




Kiedy poznałam J. Czułam się dobrze ze sobą. Wiedziałam, że mu się podobam. Dbałam o swój wygląd, ładnie się ubierałam. Jednak do rewelacyjnego samopoczucia wciąż mi czegoś brakowało. Przed ślubem odstawiłam słodycze i niezdrowe przekąski. Po ślubie gotowałam tak jak każda polska gospodyni.


Mój brzuch wciąż był napęczniały, to była opona. Ludzie mówili mi, że wyglądam ładnie i zdrowo. Czułam, że te komplementy są grubymi nićmi szyte. Zaczęłam przeglądać różne fora internetowe na temat odchudzania. Oglądałam zdjęcia kobiet, które zmieniły swoje sylwetki i nie pisały o odchudzaniu, a o zdrowym stylu życia. W „Pytaniu na śniadanie” trafiłam na cykl Ewy Chodakowskiej: „Wejdź na mój funpage”. Oczywiście, że weszłam.


Według Chodakowskiej zdrowy styl życia to nie chwilowa zachcianka. To praca nad sobą jako całością. To nie tylko jedzenie i ćwiczenia, ale otwarcie umysłu na nowe możliwości. Zaczęłam szukać zdrowych przepisów, korzystałam z jadłospisów zamieszczanych przez Ewę. Zmieniłam styl gotowania. Z naszego jadłospisu zniknęły przetworzone potrawy, panierowane kotlety, słodzone napoje... Jej bezpośrednie podejście, ciepłe słowa i miła aparycja zachęciły mnie do podjęcia wyzwania. Zaczęłam trenować skalpel, turbo wyzwanie i korzystać ze wskazówek trenerki. Minęło kilka miesięcy i dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Byłam szczęśliwa, ale niestety ciąża obumarła. To szczególnie trudny czas dla kobiety. Pocieszałam się słowami, że przecież już zaszłam w ciążę. Mogę to powtórzyć. Przepłakałam kilka dni. Płakałam na wieść, że ktoś jest w ciąży. To nie była zazdrość, tylko smutek. Zalecono mi więcej odpoczynku. Siedziałam w domu i szukałam historii kobiet, które przeżyły podobną stratę. Zrozumiałam, że nie jestem sama. Nigdy nie byłam. Wsparcie bliskich i przyjaciół otworzyło mi oczy. Jestem ważna w ich życiu i zależy im na mnie. Czas, by zaczęło mi zależeć na samej sobie.
Na funpegu Ewy znalazłam kilka podobnych historii. Dziewczyny pisały o różnych sprawach, które często sprawiały, że ich życie się zawaliło. Każda chciała je odbudować i szukała czegoś co może sama robić. Słuchałam wywiadów z Ewą i napełniałam się pozytywną myślą. Ta kobieta pokazała, że aktywność fizyczna prowadzi do harmonii ciło-umysł. Na YouTubie szukałam fit blogerek, porad. Trafiłam na stronę Magdy Pegowskiej, która w jednym z filmików opowiadała o zmaganiach z podobnymi problemami dotyczącymi jajników. Słuchałam i dalej szukałam informacji. Zrozumiałam, że jesteśmy tym co jemy. To co jest przetworzone zostawia w nas ślad. Bardzo wyraźny. Widać go na włosach, skórze, paznokciach, w kobiecych cyklach. Tabletki mogą być potrzebne, ale ważny jest styl życia.
Kilka miesięcy temu zaopatrzyłam się w książkę „Przepis na sukces”, którą serdecznie polecam. Zawarte w niej przepisy zainspirowały mnie do tworzenia własnych, zdrowych potraw. Wróciłam do ćwiczeń, tańca i zobaczyłam prawdziwe efekty. Zniknęła opoka i pojawiły się mięśnie. Nie był to kaloryfer, ale pierwszy raz w życiu nic mi nie wystawało ze spodni. Ćwiczenia z Ewą pozwoliły mi odnaleźć wewnętrzny spokój, którego brakowało w moim życiu.


Każdy może zawalczyć o siebie. Czy było łatwo? Było przyjemnie.
Dojeżdżam do pracy, więc cenna jest każda minute. Wstawałam o 4:30, by o 5:00 zjeść ciepłą owsiankę na mleku. Na drugie śniadanie jadłam kanapki z ciemnym pieczywem i wielką ilością warzyw. W drodze do domu przegryzałam owoc lub warzywo. W domu zdrowy obiad, odpoczynek i ćwiczenia. Na koniec lekka kolacja. Wszystko rozpisane na kartce. Zakochałam się w zielonych musach Ewy. Próbowałam przepisów Magdy Pegowskiej.

Czy te starania przyniosły efekty?
Tak. Uświadomiłam sobie, że zawsze będę rozmiarem 38. Z tym, że teraz leży naprawdę dobrze. Mam na czym siedzieć i czym oddychać. Mam swoje atuty, a nad wadami podjęłam prace.
Warto było się strać, bo teraz będąc w ciąży zachowałam zdrowe nawyki żywieniowe. Pozwalam sobie na słodkie przyjazności. Nie mogę ćwiczyć, ale spaceruje. Widzę jak rośnie mi piękny brzuszek i jestem naprawdę szczęśliwa.
Ewa dała mi wskazówki. Dziękuje Ewie Chodakowskiej i Magdzie Pegowskiej za dobre słowo i dzielenie się wiedzą.

źródło zdjęć: internet

Lisi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz