Poczuć się seksownie?!
Przez wiele lat nie należałam do
przebojowych dziewcząt. W szkole podstawowej i gimnazjum była prześladowana. Mankamenty
mojej urody były wytykane i wyśmiewane. Przez wiele lat o swoim wyglądzie nie myślałam
pozytywnie. Patrząc w lustro nie widziałam ładnej dziewczyny. Zmiany
przychodziły stopniowo i trwają do dziś.
Pierwszym etapem była szkoła średnia,
gdzie już potrafiłam ukryć to co było niedoskonałe.
Z zazdrością patrzyłam na
umalowane dziewczyny w obcisłych sweterkach. Moimi zakupami zarządzała mama. Jestem
jej za to bardzo wdzięczna. Może moje stroje nie należały do najmodniejszych,
ale pasowały do mojego wieku.
W tamtym okresie jak opętana
marzyłam o wielkiej miłości, która nie chciała nadejść, a jak już przyszła to
została odrzucona. To w liceum nauczyłam się czym może być przyjaźń. Dowiedziałam
się, że wygląd nie świadczy o człowieku. Poznałam ludzi, którzy nauczyli mnie
tolerancji. Choć sama doświadczyłam prześladowania to zdarzało się, ze
przyjmowałam rolę prześladowcy.
W ostatniej klasie po raz
pierwszy nałożyłam makijaż. Zazwyczaj stanowiły go pojedyncze kreski na
powiekach, ale czułam się dojrzała. Własne dochody pozwoliły mi ulepszyć garderobę
jeszcze przed rozpoczęciem studiów.
Wciąż przebywałam w zamkniętym
świecie: podmiejskie miasteczko, ograniczający związek, małe i nudne środowisko.
Lubiłam siebie, ale wciąż gdy patrzyłam w lustro nie widziałam ładnej
dziewczyny. Mogłabym obwiniać chłopaka, któremu poświęciłam dwa lata z życia. Nie
będę tego robić, gdyż to nie on sprawiał, że czułam niedosyt. To była moja
wina. Dostrzegałam wiele szans i możliwości, a zarazem odpychałam je jeszcze bardziej zamykając się w sobie. W
końcu rozstaliśmy się, a ja stałam się gwiazdą trzeciego roku studiów.
Poczułam, że mogę wszystko.
Znalazłam wspaniałą pracę w sklepie odzieżowym, gdzie poznałam niezwykłe osoby.
To doświadczenie zostanie ze mną na wiele lat. Moja garderoba przeszła
przemianę. Zaczęłam nosić buty na obcasie i obcisłe ubrania. Nie wyglądałam
wyzywająco, ale atrakcyjnie-według męskiego oka. Inspirowała mnie koleżanką,
która w tym stylu wyglądała olśniewająco. Do dziś tak jest. Mijały kolejne
semestry, a ja zaczęłam rozkwitać. Zaczęłam dostrzegać, że to nie jestem ja.
Pomimo tego uczucia bardzo chciałam wyglądać seksownie.
Największa zmiana nastąpiła, gdy
poznałam J. Długo mu się przyglądałam, gdyż nie mogłam uwierzyć, że są tacy
mężczyźni. Wyzwolił we mnie to co najlepsze i pozwolił być sobą. Przy nim
mogłam płakać, śmiać się i tarzać po podłodze. Ewoluowałam z dziewczyny do
kobiety, która jest pewna siebie.
Odrzuciłam poprzedni styl czego
wymagała moja nowa praca. W sportowym stylu czułam się doskonale. Wiem, że nie
muszę zakładać szpilek by mężczyzna zwrócił na mnie uwagę. Po prostu należy dbać
o siebie i swoje ciało. Tona makijażu zakryje wypryski i inne niedoskonałości. Obcisłe
ubranie podkreśli biust i nogi.
Zapytałam siebie: czy warto się
maskować? Zaczęłam rezygnować z mocnego makijażu na co dzień i używać maksymalnie
dwóch, trzech kosmetyków, pracować nad własnym ciałem, które stało się bardziej
fit. Zastanawiałam się nad tym co jem i piję. Zrezygnowałam z małych przyjemności
na rzecz tej jednej: zadowolenia z siebie. Jeszcze długa droga przede mną, ale cera
się poprawiła, ciało stało się jędrniejsze. Przyjęłam nową zasadę w dbaniu o
siebie: Podkreślam to co jest naturalnie
piękne.
Ciemne włosy na jasnej cerze to
przekleństwo, ale burza lśniących włosów na głowie to błogosławieństwo. Pewnych
rzeczy nigdy nie zmienię bo dostałam je w genach, a po latach wydają mi się błahymi
problemami.
Czy czuję się seksowna? Bardzo.
Szczególnie kiedy nie mam makijażu, ani ubrania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz