niedziela, 29 listopada 2015

Cała prawda o porodzie...

Nikt nie powie wam jak to naprawdę wygląda, ponieważ każdy poród przebiega inaczej. Bóle dopadają kobiety w różnym stopniu, po lub przed odejściem wód płodowych.
Nie powiem, że było lekko, albo bajkowo. Niestety miałam wiele komplikacji przy porodzie.
Moja ciąża zakończyła się w 41 tygodniu przez indukcję. Lekarze zadecydowali o założeniu mi cewnika. Z cewnikiem spędziłam 24 godziny i niestety nie przyniósł on pożądanych efektów do momentu usunięcia. Przy usuwaniu rurek okazało się, że wody mi odeszły. I tu kolejny problem: były koloru zielone. Na szczęście nie smoliste, lecz lekko zielone. Bóle pojawiły się natychmiast.
I były nie do wytrzymania. W czasie porodu lekarz i położona robią zapis ktg, który potwierdza czynność serca dziecka. W tym momencie wszystko było w porządku. Jednak ból jest tak silny, że trudno jest uleżeć w czasie robienia zapisu.
W sali porodowej wspierał mnie mój mąż. Myślę, że mężczyzna powinien być obecny przy porodzie, ponieważ ma możliwość zrozumienia tego, przez co przechodzi kobieta. Ciało kobiety choć stworzone do rodzenia dzieci przez ten proces przechodzi bardzo opornie. Z każdą chwilą bóle stawały się coraz silniejsze. Na szczęście przybył anestezjolog i podał mi środki znieczulające. Nie podziałały zbyt długo. W czasie porodu wydziela się dużo adrenaliny, co może powodować drgawki. Musiałam spiąć się w sobie, żeby się nie poruszyć w czasie kłucia w kręgosłup. I tu dobra wiadomość: TO WCALE TAK NIE BOLI. Jak lekarz ma dobrą rękę to mija kilka chwil i po sprawie.
Bolało dalej. Co robić? Jak przyspieszyć poród?
Moja położna przyniosła piłkę do skakania. Skakałam na piłce, chodziłam w czasie skurczów, wrzeszczałam jakby mnie ze skóry obdzierali...
W końcu pojawiło się rozwarcie na tyle duże, by wyprzeć dziecko. Pozycja na leżąco jest niestety bardzo nie wygodna. Nogi są bardzo wysoko, kręgosłup odmawia współpracy, a skurcze pojawiają się co chwilę, Zaczynasz przeć. To najtrudniejsza część porodu. Przesz główkę, która jest duża i musi wyjść przez pochwę.
Położna powiedziała: „Ma takie czarne włosy na głowie”. „To jeszcze tylko kilka razy”- pomyślałam. Główkę parłam około trzydziestu minut. Zauważyłam, że położna sięga po nożyce. Wiedziała, że sobie nie poradzę i po prostu nacięła mi krocze. W sumie nie jest to bolesne, ale odczuwa się duże pieczenie. Główka wyskoczyła, niestety zaplątana w pępowinę. Zahaczona rączka, a w głowie tylko jedna myśl: „Poprę dwa razy i będzie po sprawie”. I tak było. Dziecko na szczęście całe i zdrowe, ale tylko ja jako matka wiem jak bardzo można się zestresować kolorem wód i innymi komplikacjami.
I tu kolejna dobra wiadomość: Już nic cię nie boli!!! Łożysko po prostu ze mnie wyskoczyło. Zło goni zło, fragment jednak został w macicy.
Położna zaczęła mnie zszywać. Zauważyła, że coś jest nie tak. Coś tu nie gra. Małą trzymałam tylko 15 minut.
Następne dwie godziny upłynęły mi w miłym towarzystwie: dwóch położnych, dwóch lekarzy, igły, nici. Lekarz musiał natychmiast wyłyżeczkować macicę, co na szczęście było tylko nie przyjemne. Wszystko w miejscowym znieczuleniu, ponieważ anestezjolog był przy operacji człowieka z wypadku samochodowego. Zszywanie trwało długo, ponieważ nie tylko miałam nacięcie, ale również pękłam po sam odbyt. Okazało się, że pękła mi pierwsza ściana jelita grubego.
Lekarz bardzo się starał: „Będzie Pani jak nówka”. Zażartował kilka razy. Chwilę porozmawialiśmy. Robiło mi się coraz zimniej. Zaczęły się drgawki. Dużo utraconej krwi. Kolejne dwie godziny spędziłam pod ciśnieniomierzem, okryta kocem. Przez chwilę mogłam zobaczyć moje dziecko, które miało bardzo silny odruch ssania, a ja nie byłam w stanie zaspokoić tej potrzeby.
Kilka godzin bez wstawania. To była jedyna noc, którą mała przespała...
Jak zakończyła się ta sprawa? Mam śliczną córeczkę, lekarz uratował mi życie, a położna była fantastyczna. Rana już prawie zagojona, ale pozostała dieta drakońska, by nie obciążać jelit.
W czasie porodu mogą zajść poważne komplikacje. Lekarze odradzają porody domowe nie bez przyczyny.
Pamiętajcie, że to od nas zależy jak odbierzemy zaistniałe problemy. Po dwóch tygodniach czuję się mocna i gotowa do rodzicielstwa. Już zapomniałam o bólu, ale nigdy nie powiem, że poród to byle co. To wielkie wydarzenie, a zarazem wyzwanie dla kobiety. Jeśli miałaś szczęście i twój poród przebiegł bez komplikacji, to się ciesz po cichu. W duchu... I nie porównuj się z kobietami, które przeszły trudny poród.
Lisi



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz