Przepis na sukces – dlaczego Ewa
Chodakowska zainspirowała mnie do podjęcia wyzwania?
Kiedy byłam na studiach, koleżanki
wspominały mi o trenerce, która ma świetne ćwiczenia. Wtedy
nazwisko Chodakowskiej nie było tak powszechnie rozpoznawane.
Automatycznie odrzuciłam myśl o szczupłej sylwetce. „A kiedy tu
ćwiczyć...A po co to robić... Przecież jem jak wszyscy...”
Takie myśli skutecznie uniemożliwiały mi podjęcie jakichkolwiek
działań, by choć trochę poprawić swoją kondycje. Ważniejszy
był dla mnie chłopak, który niestety okazał się draniem.
Lenistwo wybrało za mnie. Kupując nowe ubrania w sklepach,
wybierałam te szersze na dole. Śmiałam się do przyjaciółki, że
mam takie ciało i tego nie zmienię. Oponka długo mi nie
przeszkadzała, bo skutecznie ją zasłaniałam.
Czy byłam otyła?
Do otyłości było mi jeszcze daleko.
Przy wzroście 165 ważyłam 65 kilogramów. Wskaźnik BMI mieścił
się w normie. Rozmiar od zawsze 38. Raz pasował lepiej, a raz
zdecydowanie gorzej. We wczesnym okresie studiów zażywałam środki
hormonalne, które miały wyrównać moje cykle. „To hormony. Może
Pani nie mieć dzieci. Pani jajniki mają budowę policystyczną.”
W strachu brałam każdą zalecaną tabletkę. Mijały tygodnie, a ja
nie czułam się sobą. Byłam apatyczna, nieszczęśliwa, rzadko się
uśmiechałam i byłam złośliwcem. Rozstanie z chłopakiem ułatwiło
mi podjęcie ważnej decyzji o zmianie lekarza i odstawieniu
tabletek. Oczywiście dokładnie się obserwowałam.
Kolejną zmianą była przeprowadzka z
rodzinnego domu. I choć nie mieszkałam zupełnie sama, to wreszcie
mogłam decydować o tym, co znajdzie się w mojej lodówce.
Wzbogaciłam swoją dietę o warzywa i owoce. Niestety wciąż na
moim talerzu gościły mocno przetworzone produkty. Często jadałam
serek Fantazja i chrupałam płatki Fitness. Zaczęłam więcej się
ruszać. Tańczyłam, ćwiczyłam zumbę i biegałam. Mimo prób i
walki nie widziałam wielkich efektów. Marzyłam, by zmienić
rozmiar ciuchów na 36...
Kiedy poznałam J. Czułam się dobrze
ze sobą. Wiedziałam, że mu się podobam. Dbałam o swój wygląd,
ładnie się ubierałam. Jednak do rewelacyjnego samopoczucia wciąż
mi czegoś brakowało. Przed ślubem odstawiłam słodycze i
niezdrowe przekąski. Po ślubie gotowałam tak jak każda polska
gospodyni.
Mój brzuch wciąż był napęczniały,
to była opona. Ludzie mówili mi, że wyglądam ładnie i zdrowo.
Czułam, że te komplementy są grubymi nićmi szyte. Zaczęłam
przeglądać różne fora internetowe na temat odchudzania. Oglądałam
zdjęcia kobiet, które zmieniły swoje sylwetki i nie pisały o
odchudzaniu, a o zdrowym stylu życia. W „Pytaniu na śniadanie”
trafiłam na cykl Ewy Chodakowskiej: „Wejdź na mój funpage”.
Oczywiście, że weszłam.

Według Chodakowskiej zdrowy styl życia
to nie chwilowa zachcianka. To praca nad sobą jako całością. To
nie tylko jedzenie i ćwiczenia, ale otwarcie umysłu na nowe
możliwości. Zaczęłam szukać zdrowych przepisów, korzystałam z
jadłospisów zamieszczanych przez Ewę. Zmieniłam styl gotowania. Z
naszego jadłospisu zniknęły przetworzone potrawy, panierowane
kotlety, słodzone napoje... Jej bezpośrednie podejście, ciepłe
słowa i miła aparycja zachęciły mnie do podjęcia wyzwania.
Zaczęłam trenować skalpel, turbo wyzwanie i korzystać ze
wskazówek trenerki. Minęło kilka miesięcy i dowiedziałam się,
że jestem w ciąży. Byłam szczęśliwa, ale niestety ciąża
obumarła. To szczególnie trudny czas dla kobiety. Pocieszałam się
słowami, że przecież już zaszłam w ciążę. Mogę to powtórzyć.
Przepłakałam kilka dni. Płakałam na wieść, że ktoś jest w
ciąży. To nie była zazdrość, tylko smutek. Zalecono mi więcej
odpoczynku. Siedziałam w domu i szukałam historii kobiet, które
przeżyły podobną stratę. Zrozumiałam, że nie jestem sama. Nigdy
nie byłam. Wsparcie bliskich i przyjaciół otworzyło mi oczy.
Jestem ważna w ich życiu i zależy im na mnie. Czas, by zaczęło
mi zależeć na samej sobie.
Na funpegu Ewy znalazłam kilka
podobnych historii. Dziewczyny pisały o różnych sprawach, które
często sprawiały, że ich życie się zawaliło. Każda chciała je
odbudować i szukała czegoś co może sama robić. Słuchałam
wywiadów z Ewą i napełniałam się pozytywną myślą. Ta kobieta
pokazała, że aktywność fizyczna prowadzi do harmonii ciło-umysł.
Na YouTubie szukałam fit blogerek, porad. Trafiłam na stronę Magdy
Pegowskiej, która w jednym z filmików opowiadała o zmaganiach z
podobnymi problemami dotyczącymi jajników. Słuchałam i dalej
szukałam informacji. Zrozumiałam, że jesteśmy tym co jemy. To co
jest przetworzone zostawia w nas ślad. Bardzo wyraźny. Widać go na
włosach, skórze, paznokciach, w kobiecych cyklach. Tabletki mogą
być potrzebne, ale ważny jest styl życia.
Kilka miesięcy temu zaopatrzyłam się
w książkę „Przepis na sukces”, którą serdecznie polecam.
Zawarte w niej przepisy zainspirowały mnie do tworzenia własnych,
zdrowych potraw. Wróciłam do ćwiczeń, tańca i zobaczyłam
prawdziwe efekty. Zniknęła opoka i pojawiły się mięśnie. Nie
był to kaloryfer, ale pierwszy raz w życiu nic mi nie wystawało ze
spodni. Ćwiczenia z Ewą pozwoliły mi odnaleźć wewnętrzny
spokój, którego brakowało w moim życiu.
Każdy może zawalczyć o siebie. Czy
było łatwo? Było przyjemnie.
Dojeżdżam do pracy, więc cenna jest
każda minute. Wstawałam o 4:30, by o 5:00 zjeść ciepłą owsiankę
na mleku. Na drugie śniadanie jadłam kanapki z ciemnym pieczywem i
wielką ilością warzyw. W drodze do domu przegryzałam owoc lub
warzywo. W domu zdrowy obiad, odpoczynek i ćwiczenia. Na koniec
lekka kolacja. Wszystko rozpisane na kartce. Zakochałam się w
zielonych musach Ewy. Próbowałam przepisów Magdy Pegowskiej.
Czy te starania przyniosły efekty?
Tak. Uświadomiłam sobie, że zawsze
będę rozmiarem 38. Z tym, że teraz leży naprawdę dobrze. Mam na
czym siedzieć i czym oddychać. Mam swoje atuty, a nad wadami
podjęłam prace.
Warto było się strać, bo teraz będąc
w ciąży zachowałam zdrowe nawyki żywieniowe. Pozwalam sobie na
słodkie przyjazności. Nie mogę ćwiczyć, ale spaceruje. Widzę
jak rośnie mi piękny brzuszek i jestem naprawdę szczęśliwa.
Ewa dała mi wskazówki. Dziękuje Ewie
Chodakowskiej i Magdzie Pegowskiej za dobre słowo i dzielenie się
wiedzą.
źródło zdjęć: internet
Lisi